Wywiad nr 2012/15/14

Patrycja Brzęk, wywiad z dziadkiem

Sprzątając szafki w pokoju mojego dziadka, natknęłam się na logo Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego Solidarność. Postanowiłam zapytać dziadka, skąd je ma i jaka jest jego historia.

Dziadku, skąd masz ten znaczek?

Otrzymałem go w grudniu 1981 roku.

Gdzie wtedy byłeś?

Pracowałem wtedy w Zakładzie Przetwórstwa Hutniczego w Bochni, która była filią Huty imienia Włodzimierza Lenina.

Co oznaczał ten znaczek?

Rozpoczęły się strajki w całej Polsce, w których uczestniczyliśmy. Każdy, kto brał udział w strajku miał ten znaczek przyczepiony do ubrania.

Co było powodem rozpoczęcia strajków?

Chcieliśmy poprawienia warunków pracy i życia, zniesienia cenzury i innych praw zawartych w 21 postulatach.

Jak przebiegał ten strajk?

Najpierw wyłączyliśmy wszystkie maszyny i zebraliśmy się w jednej hali, żeby dyskutować nad dalszym przebiegiem strajku.

I co było dalej?

Przebywaliśmy w jednej hali, gdzie odbywały się msze oraz dyskusje. Pełni obaw czekaliśmy na dalsze wydarzenia.

A czy mieliście co jeść? Nie byliście głodni?

Brakowało jedzenia, ale członkowie rodziny i znajomi przerzucali nam pakunki z jedzeniem przez mury zakładu.

Jak długo to trwało?

Po trzech dniach wkroczyło ZOMO, wyważając główną bramę czołgiem i pacyfikując robotników na hali.

Czy komuś stało się coś złego podczas interwencji ZOMO?

Na szczęście nie, robotników było dużo więcej niż funkcjonariuszy ZOMO, więc bali się nas bić.

Czy kogoś aresztowali?

Zabrali głównych przywódców strajku, a nam kazali wrócić do pracy.

A co stało się z aresztowanymi?

Paru z nich dostało wyroki trzech lat więzienia.

Jak wspominasz cały ten strajk?

Pomimo tego, że chwilami było naprawdę ciężko, to cieszę się, że brałem w nim udział. Z pewnością miał duży wpływ na przyszłość.