Wywiad nr 2010/26

Dominik Borowiecki, wywiad z Anną Mazanek

Wspomnienie dnia codziennego

Wielokrotnie słyszałem, jak moi bliscy w domu wspominają „dawne” czasy. Postanowiłem zapytać moją babcię, Annę Mazanek, o mleko w szklanych butelkach.

Babciu, ile takich butelek mleka się dostawało?

W mleczarni trzeba było się zapisać na mleko. Pani miała specjalny zeszyt, w którym zapisywała ilość. Nie było ograniczeń. Oczywiście trzeba było zapłacić za miesiąc z góry. Opłaty dokonywałam ostatniego dnia miesiąca.

Kto przynosił mleko?

Robił to mleczarz. Zawsze rano przed drzwiami mieszkania stały już butelki z mlekiem.

Co robiło się z pustymi butelkami?

Trzeba było je umyć i zostawić pod drzwiami. Następnego dnia, gdy mleczarz przywoził mleko, zabierał też puste butelki.

Czy w naszej rodzinie był ktoś, kto był związany z tą dziedziną gospodarki?

Tak, twój pradziadek, Stanisław Smaga. Mieszkał na wsi w Ślęzanach. Codziennie zbierał od okolicznych mieszkańców bańki z mlekiem i zawoził je do mleczarni. „Wozak”, bo tak nazywano osobę, która jeżdżąc wozem zaprzęgniętym do koni, odstawiał mleko do zlewni. Następnie wlewano je do dużych kontenerów i zawożono do mleczarni. U nas najbliższa mleczarnia była w Niegowie. Tam, na miejscu mleko przetwarzane było na np. ser czy śmietanę.

Pradziadek mieszkał na wsi, czyli mleko pochodziło od krów z hodowli?

Tak, ale to nie były takie hodowle jak dzisiaj. Każdy rolnik miał 3-4 krowy. Doiło się je ręcznie. Nie było wtedy dojarek. Krowy przez cały dzień pasły się na łące. Jadły naturalną paszę.

Co robiono, żeby mleko się nie skwasiło?

Na każdym podwórku była studnia. Rolnik mocował bańkę za pomocą powrozu i spuszczał ją do studni, w której była zimna woda. W ten sposób mleko zachowywało swoją świeżość.

Babciu, czy zdarzały się sytuacje, że ktoś kradł mleko spod drzwi?

Niestety, bardzo często. Trudno jednak było kogoś przyłapać na gorącym uczynku. Dawniej nie było kamer, monitoringu. Nikt takich spraw nie zgłaszał. Złodzieje zabierali całe butelki albo znikała tylko ich zawartość. Była to duża strata dla rodziny, bo za ukradzione mleko trzeba było zapłacić. Wydaje mi się, że właśnie dlatego w pewnym momencie zrezygnowano z tej formy dostarczania mleka.