Wywiad nr 2012/15/10

Julian Wójtowicz, wywiad z tatą Jackiem Wójtowiczem

(fragment)

Teraz przeniesiemy się w czasie do 13 grudnia 1981 roku. Jak zareagowałeś na wprowadzenie stanu wojennego?

Reakcja, tak jak w większości przypadków, był to wielki smutek, że nie udało się przez te paręnaście miesięcy odzyskać wolności w całości, a stan wojenny przekreślił wysiłki z tamtego okresu. Było to bardzo depresyjne wrażenie i wielki smutek.

Jak się żyło w czasie stanu wojennego?

Stan wojenny był dość dużym szokiem, nigdy wcześniej nie wiedziałem co to znaczy godzina milicyjna czy różnego rodzaju ograniczenia, jakimi byliśmy poddani. m.in. nie można było się przemieszczać od miasta do miasta, oczywiście przez 3 czy 4 tygodnie nie było szkoły, były zamknięte wszystkie instytucje: kina, teatry itd. Był to bardzo smutny okres, nie było to nic przyjemnego. Największą bolączką było, ponieważ byłem wtedy dość aktywnym turystą, że nie można było m.in. pojechać przez parę pierwszych miesięcy stanu wojennego nawet do Zakopanego pochodzić gdzieś po górach. Znaczy można było, ale trzeba było mieć specjalne zezwolenie z MO, a nie było to łatwe w tamtych czasach do dostania.

Jakie wspomnienia, dobre lub złe wiążesz ze stanem wojennym?

Najbardziej nieprzyjemna była obecność wojska i MO na ulicach, wyglądało to tak, że naprawdę przez cały czas po ulicach przez pierwsze miesiące chodziły patrole, stali żołnierze w różnych miejscach. Na początku stały nawet czołgi lub transportery opancerzone, było to bardzo nieprzyjemne i frustrujące doznanie widzieć spacyfikowany kraj. Od 22 była godzina milicyjna i nie można było wychodzić z domu przez pierwsze parę miesięcy. Ruch na ulicach zamierał po godzinie 22. Było to troszeczkę podobne do dzisiejszych czasów pandemii, w których ruch uliczny jest zdecydowanie mniejszy.

Jak wyglądała Wigilia w stanie wojennym?

Formalnie Wigilia była taka sama, aczkolwiek nie można było nikogo zapraszać, ponieważ nie wolno było się przemieszczać pomiedzy miastami i województwami, więc trudno było zaprosić jakąś rodzinę, ciocię czy wujka. Oczywiście zaopatrzenie w artykuły spożywcze było bardzo słabe, no i być może, nie pamiętam, karpik był, lecz szynek czy kiełbas w pierwszy dzień świąt nie uświadczyliśmy. Z tego, co pamiętam Wigilia w pierwszy rok stanu wojennego czyli 81/82 była bardzo smutna.