(fragment)
Starsze osoby wspominają czasy stanu wojennego w inny sposób niż nasi rodzice. Nasi dziadkowie byli bowiem wtedy dorosłymi ludźmi, a nasi rodzice dziećmi. Z racji tego, że byli dziećmi znacznie mniej pamiętają z tamtych czasów. Głównie to, że nie chodzili do szkoły i nie mogli oglądnąć swojego wyczekiwanego Teleranka. Zamiast tego był „pan w przyciemnionych okularach” czyli generał Jaruzelski, który wygłosił przemówienie i ogłosił stan wojenny, zwracając się do społeczeństwa „Obywatele i Obywatelki…”.
Natomiast nasi dziadkowie poza brakiem Teleranka dla dzieci, które były tym mocno rozczarowane, pamiętają telewizyjnych speakerów w mundurach, wojsko na ulicy i godzinę milicyjną. Mogli pójść tylko do pracy, a poza tym czas mogli spędzać jedynie w domu. Nie można było bowiem nigdzie wyjechać, a w zakładach pracy byli przedstawiciele wojska. Ten smutny i zimny czas, bo była wtedy całkiem mroźna zima, umilić mógł wyłącznie wyrób czekoladopodobny. Wyrób, który wyglądał, ale nie smakował jak czekolada. Zrobiony był bowiem z tłuszczu i niewielkiej tylko ilości kakao.