Chcąc bliżej poznać czasy PRL-u przeprowadziłem wywiad z moją babcią, Jadwigą Dąbrowską, która doskonale pamięta tamten okres czasu.
Babciu, jak bardzo różniło się życie w czasach PRL od tego teraźniejszego?
To były zupełnie inne czasy, bardzo trudno było zdobyć produkty codziennego użytku i żywność. W sklepach brakowało dosłownie wszystkiego, pamiętam, że miałam pieniądze, ale w sklepach były puste półki.
Słyszałem, że w tamtych czasach istniały kartki na żywność. Czy wprowadzenie ich pomogło rozwiązać problem z jedzeniem?
Moim zdaniem nie do końca, żeby kupić produkty znajdujące się na kartce musiałam stać w długich kolejkach, nie mając pewności, czy dostanę mięso, cukier czy inny towar.
A jak wyglądała dokładnie taka kartka?
Kartka upoważniała do zakupu określonych towarów np. mąki, ryżu, masła, mięsa, oczywiście w określonej ilości. Były również kartki na papierosy, alkohol. Pamiętam, że papierosy można było wymienić na słodycze, a alkohol na kawę lub czekoladę, a ponieważ ja nie paliłam, często korzystałam z takiej wymiany. Papierosy nie były w paczkach, tylko kupowano je na metry, a potem cięto na odpowiednią długość. Twój dziadek był górnikiem i my posiadaliśmy tak zwaną „kartkę G”, która uprawniała do zakupu większej ilości mięsa. Na taką kartkę można było też kupić importowane produkty w Peweksie.
Czym był ten Peweks i co tam można było dostać?
W Peweksie można było kupić importowane produkty uznawane za luksusowe, które były niedostępne w zwykłych sklepach, np. telewizory, kosmetyki, narty. Może Cię to zdziwi, ale do luksusowych produktów zaliczała się Coca-Cola.
Na czym polegało kupno produktów za pomocą tych kartek?
Z kartką szło się do odpowiednich sklepów, gdzie sprzedawca wycinał kwadracik z produktem, który kupiłeś. Oczywiście za zakupy trzeba było płacić gotówką. Sprzedawca miał obowiązek wklejania wyciętych kuponów w zeszyt i musiał się z nich rozliczać.
W takim razie komu przysługiwały takie kartki?
Kartki przysługiwały tylko osobom, które pracowały i były wydawane w zakładach pracy, przy wypłacie. Z ciekawostek powiem Ci, że twój drugi dziadek Tadeusz pracował w Zakładach Graficznych w Katowicach, był szefem produkcji, gdzie pod nadzorem odpowiednich służb drukowano takie kartki. Były to tak zwane druki ścisłego zarachowania.
Co jeszcze oprócz żywności można było kupić za pomocą kartek?
Każdemu członkowi rodziny przysługiwała jedna para butów na pół roku. Jeżeli dziecko zniszczyło swoje buty, pojawiał się duży problem. Również paliwo było reglamentowane, nie pamiętam jaka ilość przysługiwała na miesiąc. Czasami dostawaliśmy kartki, na których nie było konkretnej nazwy towaru, tylko były oznaczane literami, np. „A”, „B”, „C”, „D” i dopiero w dzienniku telewizyjnym ogłaszano, co za nie będzie można nabyć.
Czyli takie zakupy nie były rzeczą przyjemną?
To prawda, nie lubiłam wtedy robić zakupów. Zdarzyła mi się kiedyś przykra niespodzianka, a mianowicie zgubiłam taką kartkę. Było to przed świętami Bożego Narodzenia, nie wiedziałam wtedy co miałam zrobić, obawiałam się, że nie dostanę nic do jedzenia. Wtedy zgłosiłam to do zakładu pracy i dostałam kartkę uzupełniającą. Jednak było na niej dużo mniej ilości produktów.
Słysząc po Twoich wypowiedziach, raczej nie żyło się tak przyjemnie w tamtych czasach?
Zdecydowanie teraz się żyje lepiej, nie trzeba martwić się, że zabraknie jedzenia w sklepie, jeśli zniszczą Ci się buty możesz kupić od razu nowe, wszystko jest ogólnodostępne. Cieszę się, że czasy PRL się skończyły.
W takim razie to tyle ode mnie, dziękuję bardzo za udzielenie wywiadu.
Również dziękuję za możliwość uczestniczenia. Mam nadzieję, że trochę przybliżyłam Ci czasy PRL.