Wywiad nr 2012/15/4

Dominik Mazepa, wywiad z babcią

(fragment)

Bardzo smutną dla mnie historią była sytuacja, która przydarzyła się mojej babci w związku z zakupami. Ograniczony wówczas dostęp do podstawowych produktów żywnościowych zmuszał ludzi do ustawiania się w długich kolejkach przed sklepami już w noc poprzedzającą ich otwarcie. Pewnego dnia babcia wróciła około godziny dziewiątej rano do domu i rozpłakała się. Okazało się, że od trzeciej w nocy stała na zimnie w kolejce, chcąc kupić kawałek mięsa. Niestety, kiedy stała już przy ladzie towar się skończył i ludzie musieli rozejść się do domów z niczym.

Bardziej pocieszającym zjawiskiem tych trudnych lat była prawdziwa sąsiedzka solidarność i udzielana sobie nawzajem pomoc. Ponieważ moja babcia pracowała w RUCHu, regularnie zaopatrywała sąsiadów w prasę i trudno dostępne papierosy. W zamian za to oni przynosili jej np. warzywa i owoce, gdyż posiadali małe działki poza miastem. Był to tak zwany handel wymienny, który nie wymagał obrotu pieniędzmi, nie mającymi w tym czasie tak czy owak większej wartości.