Wywiad nr 2012/15/6

Jagoda Przepolska, wywiad z tatą

Tato, pamiętasz może jeszcze budki telefoniczne?

Jak mógłbym nie pamiętać? Stała przed moim mieszkaniem.

Jak wyglądała?

Była szara i zawsze rozwalona. Bardzo często wywalali z niej szyby i, o ile pamiętam, to dobre 90% czasu nie można było z niej dzwonić, bo ludzie kradli mikrofony i słuchawki (śmieje się). Wykręcali je.

Czy to dlatego, że tak bardzo brakowało pieniędzy i rzeczy codziennego użytku?

W komunizmie wszystko się do czegoś przydawało. Ludzie potrafili ukraść każdą rzecz. Musisz wiedzieć, że to był system, w którym, jak ktoś wkręcał żarówkę, to na kłódkę zapinał kratownicę nad nią, żeby jej ktoś nie ukradł. Części budki telefonicznej natomiast trudniej było zabezpieczyć w taki sposób, by na raz dało się z niej korzystać.

W takim razie czy udało ci się jej kiedyś użyć?

Może kilka razy, ale większość czasu była zdewastowana. Pamiętam, jak szedłem zadzwonić do kogoś, bardzo podekscytowany rozmową, ale zastawałem wybite szyby i urwane mikrofony.

Uważasz więc, że złodziejstwo w PRL-u było powszechne?

Jak chleb powszedni. Jeśli człowiekowi nie okradli piwnicy dwa razy do roku to zaczynał się zastanawiać czy wszystko w porządku (znowu się śmieje).

Ojej, to robi duże wrażenie. Ciebie też kiedyś okradli?

Ukradli mi rower, który przywiozłem sobie ze Stanów w 88’ roku i był moim najdroższym wydatkiem. Pamiętam, jak mi go było żal. Ukradli mi też pierwszy samochód ­– malucha. Na szczęście miałem ubezpieczenie.

Skoro tak dużo było kradzieży i przestępstw, czy w ludziach było czuć jakąś nieufność?

Nie, nie, mam wrażenie, że ludzie byli wobec siebie 10 razy bardziej pomocni niż dzisiaj. Dużo bardziej solidarni. Potrafili zatrzymać się na ulicy i pomagać obcemu naprawiać samochód przez 3 godziny.

Czyli przestępstw było dużo, panował niedostatek, ale ludzie się jednoczyli. Mimo, że czasy były trudne. Śmiejesz się mówiąc o nich… Dobrze je wspominasz, prawda?

Nie tęsknie za octem na półkach, ciasnymi samochodami i rozwalonymi budkami telefonicznymi, ale muszę przyznać, że myślę o tych czasach z dużą nostalgią. Mimo trudnej sytuacji, ludzie byli solidarni i pomocni, zjednoczyli się przeciwko jednemu wrogowi, jakim był komunizm. Każde najmniejsze szczęście było celebrowane – czy to czekolada pod choinkę, czy koncert amerykańskiego zespołu Boney M w Sopocie, który cała Polska oglądała w telewizji. Ludzie czerpali ogromną radość z życia i dzielili się nią ze sobą, mimo trudnych sytuacji finansowych czy rodzinnych. Muzyka nie była ogólnodostępna, nie było Spotify’a czy Youtube’a, każdy singiel, który odtwarzaliśmy na starym gramofonie był podniecającą nowością. Każdy nowy film był dla nas namiastką Zachodu, który tak nas interesował. Podróż na Słowację była wyczynem, a latanie samolotem niemal cudem. Świat nie stał przed nami otworem, więc z każdej okazji, w której go poznawaliśmy, czerpaliśmy ogromną radość. Wiadomo, było trudno, ale późny PRL to moja młodość, a jakkolwiek ciężka, chyba zawsze wspominamy ją z dozą ciepła?